Znachor (2023) – dohtur

Są filmy po które się co i raz sięga, bo są spoko i dalej robią robotę. Takim właśnie filmem jest „Znachor”. Więc Netflix, jak to Netflix poczuł kaskę i zrobił remeaka, a co… przecież nie będzie robił nowej produkcji made in polanda… bo jeszcze nie będą chcieli mieć głównej postaci czarnej, albo co najgorzej nie będzie im pasić wciskanie bez ładu i składu osób niebinarnych (czyli potrzebujących psychologa, a nie poklepywania po pleckach, że faktycznie są czajnikiem ogrodowym płci trzeciej). I już troszkę, chwileczkę kręci się ten tytuł w necie, więc wieczorową porą sięgnąłem po, a co, kto „bogatemu” zabroni.

Rozpoczynamy przygodę z odnowionym Znachorem w momencie operacyji. Operacji zszycia lalki córki. Płynnie przechodzimy z rodzimej sielanki (poza widocznym fochem bodajże żony) do szpitala, gdzie kumpel doktor pokazuje mu gówniany artykuł w gazecie… gdzie opisują jak to jakieś szlachciance operowano inną część ciała niż faktycznie, ale jest zadowolona i że on profesor… choć naprawdę tylko doktor był cudowny w tym co zrobił. Pismaki zawsze były takie same… liczyła się sensacja nie fakty. Do tego gościu zamówił sobie tabliczkę ordynatora… rok już temu bo przecież insynuował… znaczy coś tam wspomniał szefu szpitala… I propozycja wyjścia w miasto by to uczcić… choć jeszcze nie ma czego poza artykułem w gazecie. I idąc rzuca do gówniaka sprzedającego gazety by mu sprzedał wincyj, bo warto mieć artykuł o sobie w archiwach… albo by dawać jako „prezent” gościom z racji jakiegoś imprezowania. Ten leci na drugą stronę ulicy, wraca z naręczem… znaczy prawie wrócił ale mu się wyrypały z ręki… i zostaje potrącony przez wóz konny. Rafał Wilczur szybko ocenia co i jak z chłopakiem. Sala operacyjna i akcja, gdzie podczas operacji tętno niknie, ale doktor nie daje za wygraną i jedzie z koksem. Powrót wieczorny do domu. Zajrzenie do śpiącej córki, położenie się do łóżka… gdzie żona udaje, że śpi… Znów dzień pracy, gdzie koleżka wypisał ze szpitala chłopaka, który z jego powodu wpadł pod wóz. I rusza do chaty… znaczy piwnicy, gdzie matka tego gazeciarza mieszka i wizytowała już jakaś znachorka i pierdzieliła pierdulety. Zabrał dzieciaka do szpitala, gdzie zostaje opierdzielony po uj brał biednego dzieciaka do szpitala, gdzie wszystko kosztuje. I zostaje ordynatorem za walkę o biedne dzieci u ministra. A koleżka ma już go w dupie, bo to nie on awansował. I miast rautu z ministrem… powrót do domu bo urodziny córki… ale żona go wychujała i dzieciaka zabrała i się zabrała z jego domu. Małżonka jedzie do… ukochanego hrabiego do leśniczówki. Rusza nocą do stref, skąd pochodziła żona… dzwoni do kumpla by przyjechał tam skąd ona pochodzi i rusza. Na miejscu jej nie zastaje i młodemu typowi, klasycznemu prawilniakowi z praszki proponuje kasę by powiedział mu czy widział ją… Oczywiście typ wali w chuja, a kolega też nie jest fair bo jedzie z rewolwerem by mu „pomóc”… Na miejscu widzi jak ziomale, tamtejsze dresy zanim wynaleziono dresy spuszczają wpierdol Wilczurowi… widzi to, a typki uciekają. W szpitalu daje znać, że doktor Wilczur nie żyje, choć nie ma jego zwłok, tylko płaszcz nad rzeką znaleziony, ale był list od żony, że odchodzi więc insynuacja, iż popełnił samobója. A po latach wizja lokalna gdzieś nie wiadomo gdzie, gdzie młoda (córka Wilczura już dojrzała) robi geszeft z żydem i oddaje mu pianino namawiając by ją zatrudnił by na nim grała choć oddaje mu je za darmo… I po chwili przerzut na sytuację wieczorną gdzie typek idzie wymłócić w stodole chłopkę, ale z siana wyłazi jakiś dziad borowy czyli Wilczur, potem wizyta na komisariacie, że włóczęgostwo. I wraca z niego i pomaga uszkodzonemu chłopu, bo hrabia na moturze przejechał i konia z wozem spłoszył. I do karczmy żyda u którego pracuje córka Wilczura przyjeżdża młody hrabia na motorze i impreza na całego i w oko hrabiego wpada córka Wilczura starego…

Wiecie jak to dalej leciało, choć to Netlix więc w uj zmienić chciało… ale na szczęście obcych dohturów i inżynierów z zza morza nie wkomponowali, ani żadnych elgiebetów. W sumie nie pamiętam, że w Znachorze była akcja jakaś taka mogąca im posłużyć pod to, ale… kto ich wi. Do tego ten typ grający… znaczy występujący… że niby hrabia był tak słaby, tak żałosny… Po prostu nie dało się na niego patrzeć jak robi taką samą minę z radości, złości, miłości czy cokolwiek.

Dobra rypać to wszytko, tera pisze jak jest. Znaczy jak Netflix to spierdolił 🙂 Znaczy jak to zrobili. Znaczy w tem momencie bedzie tak jak pisze… znaczy jak napisałem i to co wcześniej jest jak chciałem pomimo, że wygląda, że brakuje znaków diakrytycznych, źle napisane… taki wuj jak z kiszonkami słój. Zrobione tak jak ma być, więc przestaję tyć, tylko daję wam żyć jak w tym filmie emocjonalnie być. Były te akcenty, które mogą kogoś podziałać. I jak ta młynarka rzuca hasło, że co on się tak ogląda za młódką z hrabią… i on, że nie zna człowieka. Nie wie kto zacz, ale mu znachorstwo zarzuciła jak chciał chłopa po połamaniu na służbie u hrabiego poskładać. I idą sobie rozmawiają i ta chłopka znaczy młynarka rzuca, że tamta to takie chuchro, że ona by ją raz trąciła i Antoni (bo tak zowie się tu Wilczur nie kojarzący kim jest) by jej nie poskładał. Zaśmiałem się, tak gupie, że aż śmiszno. I kolejny raz jak to młynarka kłótnię z blondyną pod szopą gdzie znachor przyjmuje się pojawił. I tak… ta chłopka z młynem aktorsko spoko, dorosła córka Wilczura spoko… ale kurła typ jako młody hrabia… A z drugiej strony Lichota… polubiłem typa po „Watasze”, jednym z najlepszych seriali rodzimych ostatnich 15 lat.

Ale wracając do filmu… scena z operacją nogi… robi wrażenie w ten niepozytywny sposób, gdzie boli od patrzenia. I to robiło emocjonalne wrażenie, takie urealniające. Za to z drugiej strony młoda laska, córka Wilczura wychowana przez matkę tylko… i jak z młodym hrabim idzie w tango to działa jak mocno wyzwolona i nieokiełznana współczesna laska. Jakby nie tylko, że nie niedoświadczona ale i mocno zaznajomiona w temacie, a nie dziewica. I znów, gdy ta klasyczna akcja wypadku na motorze i pomaga mu młynarka i ten starszy typ to całość w sumie taka… emocjonalnie zajmujące. Ktoś się może wzruszyć. Potem znów scena po operacji, gdy przybywa jego były kolega i przygląda się efektom jego operacji w zadupiastych warunkach… I potem przesadzona scena wiadomo w deszczu, gdy młoda chce skontaktować się z młodym hrabiozem. I jeszcze jak hrabina kombinuje odnośnie syna do młodej… Nosz kurła… ileż można tak człowieka dusić.

I te klimaty negatywne, gdzie pani hrabina pierdoli do syna, że jego kelnereczka nie żyje, bo ona tak mówi i chuj. Jakież to wzbudza negatywne emocje do hrabiny (dobrze zagrana zimna, szlachecka sucz). Do tego… to w tej chwili słynne „no” które mówi młody hrabia do bliżej mu nieznanej prominencyji. Aż cierpnie skóra… ale… nie to ale, że to co przed ale już się nie liczy, ale że ło matko po co taki typ się tu pojawia… hrabia i odpowiada „no”, a nie tak, a nie dokładnie, a nie nawet „azaliż”. Do tego jak mnie wszystko w środku pobolało, gdy zabrali się za scenę, na którą zawsze w poprzedniej wersji „Znachora” się czekało, scenę w sądzie. W sumie mogli klasycznie zrobić jak w oryginale… zaprosić Piotra Fronczewskiego by rzucił enigmatycznie ten nasz kung fu karate mistrz: „Proszę państwa, Wysoki Sądzie… To jest profesor Rafał Wilczur”. Sam bym się dorzucił finansowo, by to zrobił… uj ukląkłbym (pisownia zamierzona) i powiedział że zrobię prawie wszystko… że zrobię laskę jego córce (w sumie dając nawet wybór, której) byleby tylko w tej produkcji uczynił ten gest i powiedział to jedno zdanie… ło matko jakie to mogło być piękne nawiązanie i ukłon do poprzednika. Ale wiadomo jak to Netflix ma w dupie takie akcenty liczą się tylko tabelki w exelu, ale jak bardzo one by się liczyły po pewnym czasie by zagramanica załapała, że typ tylko po to został zatrudniony by zrobić opcję do oryginału… Nie ma bata, nie na naszej zmianie. Bo u nas jak w Hollywoood pewne filmy robi się remake co kilkadziesiąt lat i „Znachor” jest takim właśnie! Bo pierwowzór pochodzi z 1937 roku (czyli apogeum kultury z dwudziestolecia międzywojennego… i dopiero na podstawie tego zrobiono ową słynną adaptację, do której niejedna dziewoja… dziś mająca zapewne z 40 i wincyj lat miziała ślimaczka!) A fakty są nagie, że to remake prosto od Netflixa. I nie ma co biadolić, że zjebali sprawę… bo w sumie… jak im się nie pozwoli to nie dają rady wszystkiego spierdolić.

Więc mamy nowego Wilczura… nie spreparowanego polityczną poprawnością. Ale szkoda, że nie podeszli do tego bardziej serio niż tylko finansowo. Szkoda, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz… dobrze że chociaż Wilczura dobrze obsadzili. Tak czy inaczej, do obejrzenia, a co ciekawe film zyskuje sobie fanów na całym świecie… ciekawe… i w sumie czemu nie 🙂 A i oczywiście zrobili go by wkomponował się w dzisiejsze czasy czyli ponad dwie godziny oglądania… W sumie jak na ichniejszą produkcję to jest bardzo dobry, ale jako nowa wersja „Znachora” jednak człowiek miał choć nie chciał większe wymagania. Ale zdecydowanie można obejrzeć, jednak nie wiem czy fani, a przede wszystkim fanki będą tak jak do poprzedniej powracać co pewien czas jak leci w TV.

3 uwagi do wpisu “Znachor (2023) – dohtur

Dodaj komentarz